POLITYKA

nr 37 (2469) z dnia 2004-09-11; s. 71-72

„Kobiecy kłopot” – fragment artykułu

 

To nie wstyd, to choroba

Mężczyźni wstydzą się mówić o impotencji, kobiety – o nietrzymaniu moczu. Obie te skrzętnie skrywane i przemilczane choroby mają rujnujący wpływ na życie tysięcy osób. Impotencję można już leczyć, a co z przypadłością pań? 

To chyba ostatnie tabu we współczesnej medycynie: utrata kontroli nad opróżnianiem pęcherza. Popuszczanie moczu budzi wstyd i zażenowanie; jak twierdzi znany językoznawca prof. Jerzy Bralczyk, już nawet nazwa przypadłości ośmiesza pacjentów, czyniąc z nich małe dzieci nieumiejące kontrolować czynności fizjologicznych. Jego zdaniem pęcherz jest jednak taką samą częścią ciała jak wątroba lub śledziona, a trzymanie lub nietrzymanie moczu wydaje się określeniem fachowym i właściwym.

– Skrępowanie towarzyszy moim chorym na co dzień – przyznaje dr Piotr Radziszewski z Kliniki Urologii Akademii Medycznej w Warszawie. – Są starsze panie, które przez pół dnia nie piją żadnych płynów, jeśli muszą coś załatwić poza domem.

 

Problem dotyczy nie tylko emerytek.

Są nauczycielki, dyrektorki poważnych firm, aktorki – wszystkie określane mianem kobiet sukcesu – które nierzadko muszą zabierać do pracy drugi komplet bielizny. – Jest mi wstyd, gdy podczas konferencji zdarza mi się kilka razy wychodzić do toalety, więc wolę się przygotować na różne warianty, by zapobiec ewentualnym nieszczęściom – zwierza się businesswoman, której nikt nie posądziłby o problemy ze zdrowiem. To właśnie z myślą o kobietach ze świecznika popularny magazyn „Time” już kilka lat temu, jako pierwsze tego typu czasopismo na świecie, opublikował raport na temat nietrzymania moczu, by przełamać barierę wstydu i milczenia. Bez zafałszowań i skrępowania. Wbrew obiegowym poglądom, że temat jest nieatrakcyjny i czytelnicy nie będą nim zainteresowani.

– Ofiarom nietrzymania moczu brakuje podstawowych informacji, a wstydliwe traktowanie tematu w mediach wzmaga tylko poczucie bezradności – podkreśla jedna z największych specjalistek w tej dziedzinie prof. Linda Cardozo z King's College Hospital w Londynie. – Dotyczy to zarówno młodych kobiet, które boją się popuścić mocz podczas zabawy z dzieckiem na skakance, jak i starszych, które zamykają się w czterech ścianach, by broń Boże nie poplamić sofy podczas wizyty u sąsiadki.

Prof. Cardozo często przywołuje przykład rosyjskiej medalistki w podnoszeniu ciężarów z poprzednich Igrzysk Olimpijskich w Sydney. Podczas finału spomiędzy nóg zawodniczki wytrysnął strumień moczu, którego nie była w stanie powstrzymać. – To bardzo demokratyczna dolegliwość, która może ujawnić się w najmniej spodziewanym momencie – mówi prof. Cardozo.

W opublikowanym w ubiegłym roku podsumowaniu 35 badań epidemiologicznych (13 z Europy, 10 z USA, 8 z Azji, 3 z Australii i 1 z Afryki) ujawniono, że problem ten dotyczy na świecie aż 200 mln osób, przeważnie kobiet (polskie szacunki mówią o 3,5 mln pacjentek). Dominującym typem choroby jest tzw. postać wysiłkowa, polegająca na popuszczaniu moczu w czasie śmiechu, kichania, kaszlu, kucania, dźwigania lub ćwiczeń fizycznych. U 14 proc. chorych występuje tzw. postać nagląca, co objawia się uczuciem bardzo silnego parcia w pęcherzu, spowodowana nadczynnością skurczową pęcherza, a u 32 proc. – postać mieszana…

I jedno w tym wszystkim dziwi: dlaczego zaledwie 30 proc. osób szuka pomocy w okresie od wystąpienia dokuczliwych objawów? Nawet w Anglii pacjentki z reguły 5 lat zwlekają ze zgłoszeniem się do lekarza. W Polsce, jak szacują eksperci, niepotrzebna zwłoka wynosi średnio 9 lat! – Niekiedy wstyd jest tak silny, że w gabinecie lekarskim kobiety w ogóle nie zaczynają rozmowy na ten temat – mówi dr Piotr Radziszewski. – A wielu lekarzy nie pyta o dolegliwości związane z pęcherzem, nie chcąc wprawiać pacjentek w zakłopotanie.

 

Różne są sposoby przełamywania oporu powodowanego wstydem.

W Instytucie Ginekologii i Położnictwa Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, gdzie już od trzech lat realizowany jest w poradni uro-ginekologicznej specjalny program umożliwiający diagnozowanie i leczenie nietrzymania moczu, dr Edyta Wlaźlak wymyśliła dla niego nazwę „Stokrotka”. Dzięki temu pacjentki nie czują się skrępowane podczas rejestracji, bo nie muszą mówić: „popuszczam mocz” albo „wypada mi macica”…

Paweł Walewski

Dr n. med. Edyta Wlaźlak

  • dr Edyta Wlaźlakginekolog-położnik
  • uroginekolog

 

Centrum Medyczne „Być kobietą…”

GINEKOLOGIA
UROGINEKOLOGIA
GINEKOLOGIA ONKOLOGICZNA
GINEKOLOGIA ESTETYCZNA
REHABILITACJA UROGINEKOLOGICZNA
OSTEOPATIA

 Tel. (42) 237 24 44

Gabinet

Dermed

Centrum Medyczne "Być kobietą..."
ul. Kościuszki 17
90-418 Łódź

(wejście od ul. Wólczańskiej 34)

rejestracja telefoniczna:
(42) 237 24 44

poniedziałek - piątek
od 15.00 do 20.00

rejestracja internetowa:
poprzez ZnanyLekarz.pl